2013-06-10

Inna twarz pychy

Dziecko nie może być zachcianką, którą musimy dostać, bo nam się należy, jak prezent na urodziny. 

Publicyści, którzy od lat opiewają mądrość premiera, nie widzą żadnej ideologii w ostatnim przyspieszeniu sprawy in vitro. Zostawmy ich jednak, bo na nich szkoda czasu. Problemy związane z in vitro powinny mieć rozstrzygnięcie w ustawie. Ba, powinny być dyskutowane w parlamencie. Bo zbyt poważny to problem, żeby nawet najbardziej szanowany polityk mógł w tej sprawie podejmować arbitralnie decyzję – i to administracyjną.

W większości mediów ilustracją do tej kwestii są zdjęcia – szczęśliwych od dnia deklaracji premiera – par, które wreszcie będą mogły mieć potomstwo. Na zdjęciach mamy też pracowników klinik, którzy mają w takim rozporządzeniu swój jawny interes. Z szacunkowych danych Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego wynika, że w Polsce jest zapotrzebowanie na wykonanie ok. 10-12,5 tys. takich procedur rocznie. Kliniki wykonują prywatnie ok. 7 tys. cykli in vitro rocznie, co wynosi 60 proc. zapotrzebowania.

Stały koszt samej procedury to ok. 5-6 tys. zł, jednak do tego trzeba doliczyć koszty zmienne – zależne od stanu zdrowia pacjentki, przygotowania do zabiegu, potrzeb nych leków itd. – od minimum 2-3 tys. do 6-10 tys. zł. 

Więcej w wydaniu drukowanym "Idziemy" (nr 45/2012)
oraz w wydaniu elektronicznym dostępnym na stronie eGazety.pl
Pełen artykuł ukaże się po 14 listopada 2012 r.

 

 

 

Komentarze:

Brak komentarzy.

Dodaj komentarz

(e-mail nie będzie publikowany)

Napisz do mnie

W tym serwisie wykorzystywane są pliki cookies. Stosujemy je w celach zapamiętywanie i zbierania anonimowych danych dla celów statystycznych. Użytkownik ma możliwość samodzielnej zmiany ustawień dotyczących cookies w swojej przeglądarce internetowej.